Czlowiek jest z natury poligamiczny
Dlaczego decydujemy się na romans?
"W każdym, nawet najszczęśliwszym związku pojawia się myśl o zdradzie. Mogą to być realne obawy spowodowane nadszarpniętym zaufaniem, chorobliwa zazdrość, lub zwykłe żarty.
Każda zdrada prędzej czy później staje się bolesnym doświadczeniem dla każdej zaangażowanej w nią osoby. Tym bardziej, jeżeli romans jest czymś więcej niż zaspokajaniem swoich potrzeb seksualnych.
Przyczyn romansowania jest wiele, jednak wszystkie je łączy jedna rzecz: brak szczęścia w związku" A CO WY NA TO?*******************************
Najpopularniejsze wątki w tym dziale:
Czlowiek jest z natury poligamiczny
Jezus was kocha
no ok, a jeżeli ktoś zrobił skok w bok...to jak ma zareagować partner?
Hm, moje nikłe doświadczenie w kwestii związków pozwala wysnuć przypuszczenie, ze zdrada to kwestia osobowości ale i wychowania. Zauważyłam, że osoby które wychowywały się w deficycie uczuciowym ze strony rodziców, mają większe skłonności do zdrady, a także do chorobliwej zazdrości. Także osoby, których rodzice żyli w nie udanym związku i się zdradzali(ponieważ zachowań socjalnych uczymy się w rodzinie). Co zaś do osobowości na pewno osoby zdradzające są mniej odpowiedzialne, mają skłonności do ryzyka, także mniejszą zdolność do empatii (wplątują się w relacje z więcej niż jedną osobą, ale nie biorą pod uwagę uczuć tych osób).
Mnie się wydaje, że kobiety zdradzają kiedy są nieszczęśliwe, kiedy partner je skrzywdził lub krzywdzi, kiedy się nudzą, są osamotnione, albo kiedy ich kobiecosc nie jest w zwiazku doceniana i zostaje zepchnieta na dalszy plan. Taką kobietę łatwo jest zwieść i omotać, bo kobiety są wrażliwe, mają duże potrzeby emocjonalne, są bardzo czułe na własnym punkcie.
Zresztą dla mnie zdrada to bardziej wyraz potrzeb psychicznych, nie fizycznych. Przede wszystkim też jeśli zdradza się partnera to wyraz tego, że szacunek do niego legł w gruzach. Nawet jeśli nie bierzemy pod uwagę jego uczuć, lub sądzimy, że i tak by się nie dowiedział (bo robimy to na jakims wyjezdzie) to osoba szanujaca partnera nie zdradzi. To skalanie związku, a także siebie.
Co do mężczyzn to niewiem czemu zdradzają... niech się wypowiedzą choćby ogólnikowo... Mam kolegów notorycznych zdradzaczy, są to osoby które potrafią doskonale oddzielić, sferę uczuć do partnerki i pociągu seksualnego do innych kobiet. Obracając się głównie w męskim towarzystwie otworzyły mi się oczy na to, że mnóstwo facetów zdradza, a praktycznie kazdy ma do tego skłonności. To chyba biologia tak działa, wiadomo na jakiej zasadzie.
Co do pytania Araja: jak ma zareagować partner... tak jak uważa to za stosowne. Jest wiele osób, które raz zdradzone, nie potrafią juz zaufać tej samej osobie, nie chca na nią patrzeć i nie jest dziwne to, że chca szukać szczęscia z kim innym. Co się tyczy mnie, to ja osobiscie myślę, jak mnie zdradzi raz (przypadek, zdarzyło się) to niech użyje inteligencji i zrobi wszystko żebym bladego pojęcia o tym nie miała, nadal będzie to udany związek jeśli on będzie umiał sam udźwignąć ciężar tej świadomosci. Jeśli bym miała faceta notorycznego zdradzacza, to jednak wolałabym się dowiedzieć i absolutnie skonczyć związek, zadnych drugich szans. Szanse dałabym tylko gdybym sie dowiedziala, zdarzyłoby sie raz, i facet wyciagnal wnioski takie, ze nie warto, zle sie z tym czuje, oczywiscie jakos by odpokutowal, ale potem bysmy o tym zapomnieli i nie wspominali. Ale to takie moje podejscie.
Moze faceci mysla ze jak kochaja swoja partnerke i w zwiazku wszystko jest ok to jak zrobia maly skok w bok to wtedy to nie jest zdrada? Ale masz racje JaMajka niech sie sami wypowiadaja w tej sprawie.Co do mężczyzn to niewiem czemu zdradzają... niech się wypowiedzą choćby ogólnikowo... Mam kolegów notorycznych zdradzaczy, są to osoby które potrafią doskonale oddzielić, sferę uczuć do partnerki i pociągu seksualnego do innych kobiet.No wlasnie jezeli udzwignie i nie beda go meczyc wyrzuty sumienia.Czesto jednak jeden raz ciagnie za soba nastepne.Co się tyczy mnie, to ja osobiscie myślę, jak mnie zdradzi raz (przypadek, zdarzyło się) to niech użyje inteligencji i zrobi wszystko żebym bladego pojęcia o tym nie miała, nadal będzie to udany związek jeśli on będzie umiał sam udźwignąć ciężar tej świadomosci.
Nawet najlepszy seks z ta sama osoba ciagle sie nudzi
Jezus was kocha
Powód edycji: Temat w sumie nie dla mnie.
Pewnie bym wybaczyl bo co mialbym zrobic
Araj
Prawda! Zgadzam się choć z nikim nie byłam napewno tyle co Ty araj z Małgorzata. Ale w seksie ze stałym partnerem mozna dojść do perfekcji jeśli chodzi o przyjemność i czytanie w myslach swoich potrzeb, jedynie czego trzeba to nadal czuć zainteresowanie partnerem, a ponieważ dobrze go znamy to o to jest ciężej. Współczuję ludziom którzy stają sie w seksie rutynowi, a do tego maja małą wyobraźnię lub tez niewiele im trzeba do zaspokojenia (tacy najpredzej znudzą sie stałym partnerem bo nie szukają nowych doznań).
Pocieszajcie sie
Jezus was kocha
nie trzeba byc w stałym zwiazku zeby tak uwazac, wiec sie nie pocieszam
Pytanie z innej beczki - byliscie kiedyś tą drugą stroną? Osobą z którą ktoś zdradza swojego partnera?
Ja mialem sporo takich syt. i kurcze chyba przyciagam takie nie-singielki. A moze po prostu to przypadek.
I co wtedy robicie? Jak np. znacie tą zdradzaną osobe i szanujecie? Zakladając ze ta która zdradza wam sie podoba nawet.
To bardzo osobiste pytanie stern, ale ciekawe i nie tak ogólne... jestem ogólnie szczera, wiec mogłabym za duzo tu popisac, a troche głupio wdawac sie w jakiekolwiek szczegóły skoro sam zadajacy pytanie, odpowiedział bardzo wymijajaco. No ale co mi tam, to przeciez net
Tak, ja miałam taka sytuację ciagnacą się najdluzej ze wszystkich moich zwiazków(kilka lat). To zagmatwana sytuacja i to bardzo, ponieważ osobnik z którym sobie romansowałam, to raz: przyjaciel od dziecka, potem juz wróg najgorszy mojej pierwszej milosci, dwa: nie znosiłam choc szanowałam go na początku, trzy: jego obecna narzeczona to była moja kolezanka. Telenowela co?
W ogóle nie żałuje tego bo raz, ze on i tak zawsze zdradzał ta dziewczyne (teraz narzeczoną), dwa że przyjazn z nim (bo to najbardziej nas łączyło) była dla mnie wiecej warta niż inne, on zawsze był lojalny- miliony razy mi pomagał, pozatym mi nie zalezalo na "chłopaku" na byciu z kims, nie byłam o niego zazdrosna, dobrze sie razem bawilismy, zawsze moglismy na sobie polegac. Nigdy tez nie chciałam z nim byc, własnie dlatego ze zbyt niewierny jest, a ja jesli juz sie wiarze to potrzebuje zaufania i sama tez jestem lojalna. Jak cos robic to porzadnie, nie? Ich zwiazku nie chce mi sie komentowac, jest dziwny, nie wtykam w to nosa.
Powiem wiecej: jeszcze bardziej zakrecone jest to ze on sie na jesieni zareczył z nia, a ja wybierałam pierscionek taki jaki mi sie podobal najbardziej przezabawne sa wyroki losu....
Szanuje ta laskę, ich zwiazek, ona mnie też, ostatnio razem mu pomagałysmy z likwidacja sklepu.. heh... nas juz teraz co prawda nie łaczy to co kiedys ale przyjaznimy sie nadal, co wiecej ja to przerwalam. Przyczyna: bo tak.
Nie mam wyrzutow sumienia, ani nie uważam zeby komukolwiek to zaszkodziło. Zresztą... kiedy ja juz uznalam, ze koniec z romansowaniem, to nadal bylismy przyjaciólmi, a poniewaz on mi ufa i wie ze nawet w dziwnych sytuacjach moze na mnie liczyc to nawet raz kiedy "musiał" pojechałam z nim do burdelu i wybierałam mu laske, pogiete, wiem, ale co zrobic takie zycie
Z góry mówię, ze mozecie taka sytuacje odbierać bardzo negatywnie np z powodu braku podobnych doswiadczen, ale cudze relacje bywaja bardzo zawiłe i osobom trzecim nic do oceniania ich.
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten temat. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)