switas
14-05-06, 22:29
Karolina Kowalska 14-05-2006, ostatnia aktualizacja 14-05-2006 22:01
Siedem tysięcy rozwścieczonych chuliganów zdemolowało po meczu Legia - Wisła warszawską Starówkę. Policja interweniowała późno, bo bała się sprowokować większe zamieszki. 58 bandytom postawiono zarzut czynnej napaści na funkcjonariusza.
Zaczęło się już przed meczem. O godz. 20.30 600 osób próbowało wedrzeć się na stadion Legii. Blokujących ich policjantów obrzucili kamieniami. Stu chuliganów zatrzymano.
Do znacznie gorszych zamieszek doszło po meczu, kiedy ze stadionu wylały się tysiące wrzeszczących kibiców Legii. Przemaszerowali na Starówkę, niszcząc pod drodze autobusy i płosząc mieszkańców.
Na Starym Mieście pokazali, co potrafią. Na pierwszy ogień poszły parasole i metalowe ogrodzenia ogródków piwnych, potem stoły, krzesła i szyby. Bezkarni, szaleli na całego. W niebo wystrzelili czerwone race. Mecz jeszcze trwał, gdy ok. godz. 22 grupa bandytów obrzucała kamieniami samochody jadące Trasą W-Z.
Staromiejscy restauratorzy zabarykadowali się w lokalach. Ale reakcji policji nie mogli się doczekać.
- Do 1 w nocy nie widziałem ani jednego umundurowanego policjanta. A na 997 dzwoniliśmy już od 21 - mówi Tomasz Wanic, właściciel pubu Królewski przy pl. Zamkowym.
Policja odpiera zarzuty. - Byliśmy tam cały czas. Tej nocy przeprowadziliśmy 2300 interwencji - broni się komendant stołeczny Jacek Kędziora. A komendant główny Marek Bieńkowski argumentuje, że gdyby policjanci stali bezczynnie, nie zostałoby rannych 54 z nich.
Jednak uzbrojeni w tarcze i hełmy policjanci wkroczyli na plac Zamkowy dopiero po godz. 1. Rozjuszony tłum przywitał ich kamieniami i odłamkami bruku. Zamieszki pod kolumną Zygmunta trwały do godz. 1.40.
- Nie wchodziliśmy wcześniej, bo chcieliśmy uniknąć prowokacji. Udało się w ten sposób uniknąć większych zamieszek - twierdzi nadkom. Mariusz Sokołowski z komendy stołecznej.
Rozruchy w całym mieście trwały do 4 nad ranem. Zniszczono 63 autobusy i dziewięć tramwajów. Straty restauratorów i sklepikarzy sięgają setek tysięcy złotych. Zatrzymano 231 kiboli.
Policja chętniej niż o nieudanej akcji mówi o nowych sposobach walki z chuliganami. - Do tej pory takie zachowania traktowane były jako wykroczenie - zakłócanie spokoju. Teraz bandyci odpowiedzą za przestępstwo. 58 z nich postawiliśmy już zarzut czynnej napaści na funkcjonariusza, za którą grozi do dziesięciu lat więzienia - podkreślił Marek Bieńkowski. Zatrzymani mają też pokryć koszta zniszczeń. Trzydziestu postawiono zarzut niszczenia mienia.
Zdaniem Bieńkowskiego sytuację rozwiąże wprowadzenie w życie projektu poprawy bezpieczeństwa na stadionach, który przedstawiono trzy tygodnie temu. Identyfikacja i monitoring zniesie anonimowość kibiców. Stadiony mają być lepiej chronione.
http://bi.gazeta.pl/im/9/3344/z3344389G.jpg
http://bi.gazeta.pl/im/2/3344/z3344382G.jpg
Siedem tysięcy rozwścieczonych chuliganów zdemolowało po meczu Legia - Wisła warszawską Starówkę. Policja interweniowała późno, bo bała się sprowokować większe zamieszki. 58 bandytom postawiono zarzut czynnej napaści na funkcjonariusza.
Zaczęło się już przed meczem. O godz. 20.30 600 osób próbowało wedrzeć się na stadion Legii. Blokujących ich policjantów obrzucili kamieniami. Stu chuliganów zatrzymano.
Do znacznie gorszych zamieszek doszło po meczu, kiedy ze stadionu wylały się tysiące wrzeszczących kibiców Legii. Przemaszerowali na Starówkę, niszcząc pod drodze autobusy i płosząc mieszkańców.
Na Starym Mieście pokazali, co potrafią. Na pierwszy ogień poszły parasole i metalowe ogrodzenia ogródków piwnych, potem stoły, krzesła i szyby. Bezkarni, szaleli na całego. W niebo wystrzelili czerwone race. Mecz jeszcze trwał, gdy ok. godz. 22 grupa bandytów obrzucała kamieniami samochody jadące Trasą W-Z.
Staromiejscy restauratorzy zabarykadowali się w lokalach. Ale reakcji policji nie mogli się doczekać.
- Do 1 w nocy nie widziałem ani jednego umundurowanego policjanta. A na 997 dzwoniliśmy już od 21 - mówi Tomasz Wanic, właściciel pubu Królewski przy pl. Zamkowym.
Policja odpiera zarzuty. - Byliśmy tam cały czas. Tej nocy przeprowadziliśmy 2300 interwencji - broni się komendant stołeczny Jacek Kędziora. A komendant główny Marek Bieńkowski argumentuje, że gdyby policjanci stali bezczynnie, nie zostałoby rannych 54 z nich.
Jednak uzbrojeni w tarcze i hełmy policjanci wkroczyli na plac Zamkowy dopiero po godz. 1. Rozjuszony tłum przywitał ich kamieniami i odłamkami bruku. Zamieszki pod kolumną Zygmunta trwały do godz. 1.40.
- Nie wchodziliśmy wcześniej, bo chcieliśmy uniknąć prowokacji. Udało się w ten sposób uniknąć większych zamieszek - twierdzi nadkom. Mariusz Sokołowski z komendy stołecznej.
Rozruchy w całym mieście trwały do 4 nad ranem. Zniszczono 63 autobusy i dziewięć tramwajów. Straty restauratorów i sklepikarzy sięgają setek tysięcy złotych. Zatrzymano 231 kiboli.
Policja chętniej niż o nieudanej akcji mówi o nowych sposobach walki z chuliganami. - Do tej pory takie zachowania traktowane były jako wykroczenie - zakłócanie spokoju. Teraz bandyci odpowiedzą za przestępstwo. 58 z nich postawiliśmy już zarzut czynnej napaści na funkcjonariusza, za którą grozi do dziesięciu lat więzienia - podkreślił Marek Bieńkowski. Zatrzymani mają też pokryć koszta zniszczeń. Trzydziestu postawiono zarzut niszczenia mienia.
Zdaniem Bieńkowskiego sytuację rozwiąże wprowadzenie w życie projektu poprawy bezpieczeństwa na stadionach, który przedstawiono trzy tygodnie temu. Identyfikacja i monitoring zniesie anonimowość kibiców. Stadiony mają być lepiej chronione.
http://bi.gazeta.pl/im/9/3344/z3344389G.jpg
http://bi.gazeta.pl/im/2/3344/z3344382G.jpg