PDA

Zobacz pełną wersję : Fałszywa historia Polski



MaT
22-04-07, 08:26
ciekawy art

Ilość fałszu na temat ojczystej historii, jakim faszeruje się nas przez całe życie, jest przeogromna. Nie chodzi tu o żadne stereotypy czy mity narodowe, ale o zwyczajne kłamstwa, które kładzie się do głowy ludziom młodym i starym, bez różnicy.

Bitwy i batalie

Wydawać by się mogło, że po upadku komunizmu skończy się to lanie wody i "wmawianie dziecka w brzuch", ale gdzie tam. Tak jak dawniej bitwa pod Lenino, gdzie tysiące uratowanych od Sybiru nieszczęśników poległo w szczerym polu bez wsparcia radzieckich armat, uchodziła za zwycięstwo i była jądrem mitu o "wojsku ludowem", tak i dzisiaj straszą nas różne historyczne potworki z lat dawnych i nowych. Ot, choćby początek II wojny światowej. Wszyscy wiedzą, że rozpoczęła się od strzałów na Westerplatte. A to nieprawda, bo zaczęła się od bombardowania Wielunia, który dzielni chłopcy z Luftwaffe zmietli z powierzchni ziemi w krótkim czasie. Co prawda ostatnio władza przypomniała sobie o tym i oddała wielunianom sprawiedliwość, organizując u nich rocznicowe obchody (dwa albo trzy lata temu), ale potem wszystko wróciło do normy. Znów świętujemy na Westerplatte.http://g.o2.pl/file_cms/2007/04/20/173502.jpg

http://g.o2.pl/file_cms/2007/04/20/173428.jpgZ dawniejszych półprawd najbardziej lubię bitwę pod Ostrołęką, która we wszystkich podręcznikach opiewana była jako sukces polskiego oręża. Z sukcesem miało to tyle wspólnego, że w porę udało się uciec z tego całkowicie źle rokującego miejsca. To prawda, zabłysła tam gwiazda generała Bema, to właśnie on i jego żołnierze zamienili sytuację beznadziejną na złą i takie to było "zwycięstwo". Podobnie, choć nieco lepiej było z bitwą pod Płowcami. "Pierwsze zwycięstwo Polaków nad zakonem" to były dwie bitwy jednego dnia. Pierwszą Łokietek wygrał, a drugą przegrał. Gwiazda wielkiego, bez dwóch zdań, monarchy zaczęła blednąć, kiedy na wojsko polskie ruszyły główne siły zakonu. Jaki realny wymiar miał ten sukces? Podaję za Wikipedią: Krzyżacy zaczęli się liczyć z Polakami na ich własnym terytorium. Innymi słowy: kurczę, nie mogę już bezkarnie sam okradać mu domu i spać z jego żoną, kiedy on ogląda telewizję, muszę sobie wziąć kogoś do pomocy, bo gotów jeszcze uderzyć mnie w twarz.

http://g.o2.pl/file_cms/2007/04/20/173407.jpgGdybyż można było pisać jedynie o tym, że wyolbrzymia się triumfy i zataja klęski, ale nie, nie można, bo w Polsce zachowujemy się tak, jakby istniały tylko dwie możliwości "obcowania" z odbiornikiem radiowym: radio wyłączone albo radio włączone na cały regulator. Żadna skala zjawisk, a co za tym idzie, realna ocena nie istnieje. Prócz dziejowych brązowników istnieją jeszcze zawodowi krytycy. Ci zwykli oceniać bitwy tak, jakby sukces polskiej armii wtedy tylko był ważny i pełnowartościowy, kiedy armia ta stanęłaby wobec wroga naga i bosa i bitwę wygrała. Nic taniej. Wszelkie "szczęśliwe okoliczności" towarzyszące sukcesom militarnym postrzegane są przez krytyków jak materiał obciążający, a nie powód do radości. Z jakąż satysfakcją odmawia się Piłsudskiemu autorstwa sukcesu w Bitwie Warszawskiej, jak podkreśla się nieudolność bolszewickich dowódców oraz braki Armii Czerwonej.

http://g.o2.pl/file_cms/2007/04/20/173435.jpgPodobnie jest z polityką, która wypełnia w Polsce całą przestrzeń publiczną i którą ocenia się według kryteriów rodem z pensjonarskiej powieści. Wszelkie makiawelizmy są z miejsca potępiane, za to wariaci skazujący naród na cierpienia i śmierć wynoszeni są pod niebiosa. W kwietniu 1939 roku wszyscy w Polsce słuchali przemówienia Becka na temat guzików i innych elementów garderoby. Mowa była piękna, ale jej skutki opłakane. Cztery miesiące później tysiące rzewnych i wzruszonych słuchaczy pana ministra pojechało na Syberię. Tymczasem dziś jeszcze słychać głosy, że Beck wielkim politykiem był. Krytykuje się za to z lubością Piłsudskiego za Brześć i Berezę, bo to "pogrzeb demokracji i parlamentaryzmu". Och, czemuż ten pogrzeb nie nastąpił 20 lat wcześniej, a Dziad nie pożył jeszcze z 10! Na pewno byłoby piękniej.



Przywódcy i królowie

http://g.o2.pl/file_cms/2007/04/20/173400.jpgWielką atencją darzy się w Polsce Romana Dmowskiego, określa się go zwykle terminem "realista polityczny". Nie wiem, jak można nazywać realistą człowieka, który wszystkie swoje rachuby polityczne wyliczył źle i źle przewidział przyszłość. Jak można nazywać realistą człowieka, który nie licząc się z faktami i najpewniej w ogóle nie myśląc o nich, lansował model państwa jednolitego narodowo i postulował polonizację mniejszości. Jak naród po 122-letniej niewoli, bez własnych silnych instytucji kulturalnych i politycznych, zmagający się z tysiącznymi trudnościami, rozwarstwiony ekonomicznie i etnicznie miał kogokolwiek spolonizować i do "polskości" w ogóle zachęcić? Na to pytanie nie ma odpowiedzi.



http://g.o2.pl/file_cms/2007/04/20/173344.jpgMało kto pamięta również, że Grabski (endek), podpisując traktat w Rydze, oddał Rosjanom znacznie więcej, niż się spodziewali. Oddał im na przykład całą Mińszczyznę, gdzie mieszkało dziesiątki tysięcy Polaków, którzy zostali wymordowani lub wywiezieni na Syberię. Fakty te nie spędzały snu z powiek polonizatorom z Narodowej Demokracji, a tamtą tragedię przysłoniły późniejsze, znacznie większe. Wspomniany Grabski był po II wojnie ministrem w komunistycznym rządzie. Dlaczego nie? Można i tak. W końcu reprezentował partię "realistów".



http://g.o2.pl/file_cms/2007/04/20/173352.jpg

Cofnijmy się nieco w przeszłość. Daleki jestem od gloryfikowania ostatniego króla Polski. Dobrze by było jednak przyjrzeć się kilku faktom i postaciom z epoką stanisławowską i samym królem związanym. Dlaczego Stanisław August nie został pochowany na Wawelu, jak inni władcy Polski? A chowano go nie tak dawno przecież, prochy króla przeniesiono z Wołczyna do Warszawy w latach 90. XX wieku. Po cichu mówiono, że prymas Glemp się nie zgodził, bo to był mason. Tak jakby nie było biskupów masonów. Oczywiście Stanisław August był rosyjskim mianowańcem, ale na Wawelu leżą te dwie swołocze August II i jego syn August III i co? Grom z jasnego nieba jakoś nie uderzył?

Jeśli już przypominamy sobie tę piękną epokę ( II połowa XVIII wieku), kołacze się nam w głowie nieszczęsne hasło "za króla Stasia"... Dobry Boże, dlaczego nie dałeś temu krajowi Szekspira. Za króla Stasia żyła cała plejada postaci, przy których Otello, Jago, Hamlet i Juliusz Cezar to mydłki bez charakteru i krzty wyobraźni.

http://g.o2.pl/file_cms/2007/04/20/173416.jpgPierwszy z brzegu - Hugo Kołłątaj, ksiądz podkanclerzy, klecha i jakobin w jednym, krwawy Hugo, szczery patriota, który w godzinie próby pierwszy błagał króla, by podpisał akces do konfederacji targowickiej (jeszcze jeden polityczny realista). Józef Poniatowski, bratanek króla, ledwo mówiący po polsku austriacki pułkownik, książę. Znany jako ten, który nie dopuścił do dowodzenia w wojnie 1792 roku "genialnego stratega" Kościuszki, bo ten był "nisko urodzony". Postępki wspomnianego Kościuszki we wspomnianej wojnie i później dowodzą, że dobrze zrobił. Może i był młody Poniatowski narwany, może i marzyła mu się sława, ale opędzał się Rosjanom tak, jak tego wymagały okoliczności, a okoliczności jak zwykle nam nie sprzyjały. Odsądzany od czci i wiary, bo czasem, zamiast dowodzić wojskiem, zdarzało mu się pić wino w towarzystwie "dziewek przedajnych".

http://g.o2.pl/file_cms/2007/04/20/173422.jpgJan Henryk Dąbrowski - generał Maczek tamtej epoki - najbardziej niezrozumiany człowiek w historii Polski, zawsze wygrywał (prawie, raz przegrał z Suworowem we Włoszech), wiecznie posądzany o to, że broni Polski, bo mu płacą. Zaciągnął się do polskiego wojska, zostawiając dom w Dreźnie i posadę oficera w wojsku saskim (rzeczywiście, zrobił interes życia!). Ledwo mówił po polsku, w czasie insurekcji kościuszkowskiej jako jedyny odnosił poważne sukcesy, całkowicie zapomniane. Jakobin i mason. Czekam, kiedy Giertych zażąda zmiany hymnu, bo piosenka jest wszak o bezbożnym masonie. Kiedy dowodził Legionami Polskimi we Włoszech i 3 maja 1798 wkroczył do Rzymu, posadził tam republikańskie drzewo wolności (zgroza, przed Bazyliką św. Piotra!). Jemu jedynemu po upadku Rzeczpospolitej Suworow zaproponował posadę generała w rosyjskiej armii. Dąbrowski tego nie wziął. Ciekawe, co by na jego miejscu zrobił Kołłątaj, gdyby oczywiście był żołnierzem.

http://g.o2.pl/file_cms/2007/04/20/173449.jpgPopatrzmy jeszcze dalej w przeszłość. Ulubiony władca połowy uświadomionych historycznie Polaków - Kazimierz Wielki. Kiedy był jeszcze młody, uciekł z pola bitwy pod Płowcami. Kazał utopić księdza Baryczkę, który przeciwstawiał się jego romansom z różnymi damami. Owe romanse wyobrażają sobie ludzie zwykle jako festiwal rycerskiej dworności, którego finałem jest jakaś sympatyczna orgietka. Tymczasem król potrafił przy współudziale własnej siostry zwabiać do komnat dziewczęta, zamykać się z nimi sam na sam i zwyczajnie gwałcić, a następnie grozić im i ich rodzinom śmiercią i kalectwem. Ksiądz Baryczka się tym praktykom przeciwstawiał, więc kazał go król Kazimierz utopić. Był Kazimierz ojcem ogromnej liczby nieślubnych dzieci nie potrafiącym dać krajowi legalnego potomka. Według dzisiejszych kanonów uznany byłby za przestępcę politycznego. Dobrowolnie zrzekł się Pomorza i Śląska. W swoim testamencie podzielił kraj między Ludwika Węgierskiego i księcia Kaźka Słupskiego. Niesłusznie wynoszony na piedestał polityczny niewydarzeniec niedorastający do pięt swojemu znakomitemu ojcu.

Symbole

http://g.o2.pl/file_cms/2007/04/20/173455.jpgNiech sobie ta kolumna Zygmunta stoi tam, gdzie stoi, ale na litość, nie wmawiajcie turystom, że ten człowiek był coś wart. Religijny fanatyk opętany myślą o nawróceniu Rusi, którą zamierzał przekazać we władanie swemu synowi. Autor szeregu obłędnych koncepcji politycznych pchający kraj do wojny ze Szwecją, która ani była potrzebna, ani sensowna. W imię czego? W imię tego, że roiło mu się królowanie po obu brzegach Bałtyku. Myślę czasem o tym, jak dalece nieuświadomiony alkoholizm wpływał na politykę w dawnych wiekach. Dziś, kiedy mamy samoloty, promy i łączność satelitarną, autor takiej koncepcji wysłany byłby do wariatkowa. Zygmunt był człowiekiem, u którego proces decyzyjny przebiegał wolniej, niż poruszają się czułki winniczka, nie myślał i nie chciał myśleć o faktach (kolejny realista), pochłaniały go koncepcje. Mitoman, który na nasze nieszczęście żył za długo.

Niech dzieci dalej czytają Sienkiewicza, ale niech ktoś im wytłumaczy, że to tylko powieść, że to nie historia, że mit stworzony przez Sienkiewicza jest urokliwy i wciąż uwodzicielski, ale buduje niebezpieczne złudzenia. Takie mianowicie, że historia jest piękną bajką dla dorastających chłopców. Otóż nie jest i obyśmy się o tym nie przekonali po raz kolejny. Nie patrzmy na przeszłość przez pryzmat "Trylogii", bo zobaczymy potworka. Nie uczmy historii XVII wieku poprzez XIX-wieczną powieść. To błąd prosty, ale nagminny.

Powstania - tym, którzy negują sens powstań narodowych, rzec mogę tyle, że bez nich nie byłoby żadnej Polski - ani przedwojennej, ani obecnej. Co jakiś czas ktoś tworzy konstrukcję, gdzie po jednej stronie znajdują się "romantyczni powstańcy", a po drugiej "twardo chodzący po ziemi kapitaliści". Wspomniana konstrukcja tyle ma wspólnego z prawdą, co bitwa pod Ostrołęką ze zwycięstwem. Przypominam: Leopold Kronenberg dawał pieniądze na powstanie styczniowe. Inna sprawa, dlaczego to robił i czy były to jego pieniądze.

Doradzałbym trochę inne spojrzenie na powstania, mniej emocjonalne. Oto mamy 1792 rok, Polska przegrywa wojnę w obronie Konstytucji 3 maja, przegrywa decyzją polityczną króla, który decyduje się przystąpić do targowicy. Zostaje armia - około 60 tysięcy ludzi rozlokowanych po całym kraju. Następuje II rozbiór. Dwa lata później rządząca kadłubkiem Polski targowica przekazuje ludowi rozkaz najjaśniejszej imperatorowej: zredukować armię do 12 tysięcy. 48 tysięcy zdrowych, uzbrojonych i zaprawionych w walce mężczyzn zostaje bez środków do życia, bez perspektyw. Mogą co najwyżej zaciągnąć się do armii rosyjskiej lub emigrować. Aktywna politycznie emigracja waha się, czy rozpocząć walkę. Jeden z dowódców nie wytrzymuje - brygadier Antoni Madaliński wsadza swoją stacjonującą w Ostrołęce (znowu Ostrołęka) brygadę na konie i rusza na południe, mordując po drodze wszystko, co nie nosi polskiego munduru (jakże słusznie). Powstanie - bunt zdesperowanych żołnierzy. Klasyczne. Dlaczego o tym nie ma filmu?

o2.pl

Papla
22-04-07, 09:19
Komisje Sejmowa czas zwolywac..

Wilczur
22-04-07, 09:54
Ale glupoty! Sczegolnie o s/p Romanie Dmowskim.

Papla
22-04-07, 12:26
bo on kawal faszyzujacego kutasa byl

Wilczur
22-04-07, 12:48
Dokladnie! Byl taki straszny ze do dzis mam o nim koszmary. Jak slysze slowo ROMAN to odrazu leci mi z tylka brazowa jak murzyn mas ktora nazywamy gownem.
Strasznie sie boje tego brutala, tyle ludzi po zabijal, taki byl lobuz! Oj Vey!

DZIADZIA
22-04-07, 14:07
wilku ty jednak kurwa dałn jesteś :) no offence :)

Wilczur
22-04-07, 14:11
Jakby co to juz 'down'. A to ze wiekszosc z was pieroldi glupoty to nie znaczy ze to ja jestem jak to nazywasz znawco slow obcych DALN.

DZIADZIA
22-04-07, 14:35
Jakby co to juz 'down'. A to ze wiekszosc z was pieroldi glupoty to nie znaczy ze to ja jestem jak to nazywasz znawco slow obcych DALN.

JA pierdole, spoko, dla ciebie będe przestrzegał zasad pisowni. :chill: :chill: :chill: :96: :96: :96: :96: :96:

juSta
23-04-07, 12:07
dziadek trochę przytemperuj temperament